Przeżywanie Dobra jako Daru Miłości (Mieczysław Bednarz SJ)

 

Dobra formacja jest formacją ludzi nie tylko prawych i dobrych, ale i szczęśliwych; szczę­śliwych przez dzielenie się z innymi swoim szczęściem. Gdybym był rozgoryczony, roz­czarowany i zawiedziony, a więc nieszczęśli­wy, nie byłbym dobrze uformowany.

Bóg, sędzia sprawiedliwy i miłosierny, wie, czy jestem prawy i dobry. Ludzie, wśród któ­rych żyję, też lepiej niż ja wiedzą, czy jestem prawy i dobry. Zdaję się na sąd Boga i ludzi. Ale czy jestem szczęśliwy, o tym wiem ja sam, bo ja doświadczam mojego szczęścia. Inni o tyle tylko coś wiedzą lub mogą wiedzieć, o ile moja szczęśliwość jakoś im się udziela. Jeżeli nigdy, od wczesnej młodości aż do starości, nie żałowałem tego, że jestem jezuitą, jeżeli nigdy nie byłem kuszony, by przestać być jezuitą, to jestem szczęśliwy w moim powołaniu.


Sam siebie pytam: dlaczego? Co sprawia, że czuję się szczęśliwy? Mój wychowawca, św. Ignacy, nauczył mnie być szczęśliwym. Jego pisma, na których się przez wiele lat wychowywałem, tłumacząc niektóre po raz pierwszy na język polski, Ćwiczenia duchowne, Autobiografia (Opowieść Pielgrzyma), Dziennik duchowny, Konstytucje zakonne, Diariusz (Memoriale) obejmujący prawie cały ostatni rok jego życia (1555), wybór jego Listów i Maksym, czyli życiowych zasad postępowania –
to wszystko było dla mnie szkołą szczęśliwości. Przez to wszystko św.  Ignacy uczył mnie i urzekał. Czym najbardziej? Jaka jest ta mądra pogoda ducha? Co było i jest jej podstawą? Odpowiadam: dobro.

 

Św. Ignacy nauczył mnie tak patrzeć na całą rzeczywistość, na wszystko co jest, żeby we wszystkim dostrzegać Dobro wielkie i dobro małe. Dobro wielkie, które jest wielkim darem i dobro małe, które też jest darem, choć małym, ale pochodzącym od Dobra i Daru wielkiego. Dobro i dar są w wizji św. Ignacego nierozłączne. Czy zwraca się on do swego Stwórcy i Zbawcy, czy do istot stworzonych i zbawionych darem ukrzyżowanej Miłości, zawsze i we wszystkim widzi dobro, które jest darem.

 

Nicości przeciwstawia się Byt. Ale ten Byt, który jest Bogiem, najwyższy i nieskończony, jest Trójcą udzielających się sobie Osób Boskich. Żadna nie jest dla siebie, ale dla dwóch pozostałych, każda jest darem, który uszczęśliwia, i dlatego każda jest szczęśliwa. Ich miłość udzielająca się jest Ich szczęściem wzajemnym. Dla Nich być to dawać się i tak być Miłością
i Szczęściem. Amor in communicatione, jak mówi św. Ignacy w Ćwiczeniach duchownych (231), miłość w udzielaniu się, dotyczy przede wszystkim Boga-Trójcy, ale także wszystkich jego stworzeń obdarzanych miłością i zdolnych do miłowania.

Jest to zasada proegzystencji, istnienia dla innych, ku innym, zasada altruizmu, zasada miłości uszczęśliwiającej
i szczęśliwej, dlate­go pierwsze, największe i najlepsze (to znaczy dające szczęście) przykazanie, wypływające z łona Trójcy Świętej, przykazanie miłości, jest przykazaniem szczęścia. I czy nie w tym kryje się nasze szczęśliwe podobieństwo do Boga, który jest szczęśliwy?

 

Ale trzeba koniecznie zobaczyć ten Byt Wielki i te małe byty jako dary, które trzeba przyjmować z miłością wdzięczną
i dzielić się nimi, oddając je Bogu, nieskończonemu Dawcy wszystkich darów, nieskończonej Miłości udzielającej się szczęśliwie wszystkiemu co jest. Stwarzanie i zbawienie jest darem Miłości.

 

Dlaczego Bóg stwarza? Pismo św. czyli słowo Boże mówi nam, że z miłości, z prag­nienia, żeby Jego dary obdarzane istnieniem istniały dla innych i żeby Jego miłość w nich dająca im byt, udzielała się i była w nich i przez nie szczęśliwa
i uszczęśliwiająca.

 

Tak mówi Księga Mądrości: (11,21-26)

 

Potężnie działać jest zawsze w Twej mocy

i któż się oprze potędze Twojego ramienia?

(...) Nad wszystkim masz litość,

bo wszystko w Twojej mocy,

i oczy zamykasz na grzechy ludzi,

by się nawrócili.

Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia,

niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś,

bo gdybyś miał coś w nienawiści,

nie byłbyś tego uczynił.

Jakże by coś trwać mogło,

gdybyś Ty tego nie chciał?

Jak  by  się  zachowało,  czego  byś  nie

wezwał?

Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko

Twoje,

Panie, Miłośniku życia!   

Przykazanie miłości Boga i bliźniego jest wyrazem woli Boga, który chce się udzielać, stwarzając byty-dary i chce je uszczęśliwiać swoją miłością, czyli Sobą, bo poza Nim nie ma dla nich innego szczęścia. On je stwarza dla siebie nie po to, żeby je mieć, posiadać, ale żeby być ich szczęściem, jedynym szczę­ściem. To przykazanie miłości, czyli udzielania się
i bycia szczęśliwym wypływa z Miłości, która jest absolutnym, nieskończonym, trans­cendentnym Bytem i Darem. Jak Bóg-Trójca nie może przestać być Miłością i dlatego nie może przestać miłować - ad intra et ad extra - w łonie Trójcy i poza Nią, tak też nie może przestać troszczyć się o szczęście (zbawienie) swoich stworzeń, swoich darów - powołanych, przeznaczonych do dawania się w miłości Bogu i ludziom, owszem Bogu w ludziach (por. Mt 25, 40).

 

Przykazanie to zwraca się do istot wolnych, żeby chciały - bez przymusu z zewnątrz - miłować i dawać się na obraz
i podobieństwo Boga. Wybrać Boga w czasie, który wybrał nas w wieczności (por. Ef 1, 4-5), i to „w Synu swego umiłowania" (Kol 1, 13-14), to największy i o wszystkim decydujący wybór, to najwyższy akt naszej wolności.

 

O tym mówi mi św. Ignacy w Fundamencie Ćwiczeń (23). Przypomina mi, że jestem stworzony, czyli obdarzony istnieniem, że jestem darem, abym mego Stwórcę, który jest miłością Trzech udzielających się sobie Bo­skich Osób, miłował, stając się Jego chwałą przez oddawanie Mu czci i przez służbę, czyli pełnienie Jego woli, która jest wolą Jego
i mojej miłości, Jego i mojego szczęścia. On chce we mnie kochać, On chce być we mnie szczęśliwy przez wzajemne udzielanie się sobie: On mnie, a ja Jemu. Dzięki Fundamen­towi pojąłem, że mój byt stworzony, moje życie i moja śmierć, jest zanurzeniem w Miłości, która mnie chce w czasie i wieczności. W tym zanurzeniu, którego ja też chcę, odpowiadając miłością na Miłość, jest moje jedyne prawdzi­we, niewyczerpane szczęście. To Bóg-Trójca, to Bóg-Miłość jest moim szczęściem, które trzeba mi wybrać z nieprzymuszonej miłości. I czy taki Bóg-Stwórca takiemu stworzeniu mógłby nie dać przykazania miłości, czyli wydania się w Boże ręce? (Por. św. Ignacy w IV Dyrektorium do Ćwiczeń, PW II, 231-234).

 

Jest coś z naszej strony dziecięcego, a ze strony Boga ojcowskiego i zarazem oblubień­czego w tym wydawaniu się w ręce Boga, który nazywa siebie Ojcem i Oblubieńcem (por. Ml 1, 6; Oz 1, 2; J 3, 29). O tych rękach mówi Syn Ojca, Jezus,
że są to ręce mocne i wierne, z których nikt nas nie wydrze. Są to ręce Ojca i Syna, którzy są Jedno w Duchu Ich Miłości. Są to ręce Boga, kochającego nas zazdrosną miłością (por. 2 Krl 19, 31; Iz 63, 15).

 

Nie od razu aż tak to zrozumiałem. Ale zrozumiałem, że wszystko, co jest „na obliczu ziemi", jest stworzone z miłości, aby było darem i pomocą dla mnie, dla nas ludzi. Byty tego świata nie są tylko rzeczami, nie są nijakie, rzucone byle jak, ale są darami zamie­rzonymi przez Boga i dawane są ludziom jako pomoce, dawane mnie, abym dzięki nim kochał ich Dawcę
i z miłości służył Mu wdzię­cznie.

Jak Ten, który stworzył niebo i ziemię (Ps 124, 8) pomaga mi tymi bytami-darami? Wzrusza mnie i pobudza do wdzięczności, dając mi aż tyle darów, bo wszystko, co jest, jest Jego darem. To wzruszenie, ta wdzię­czność pomaga mi, bo jest radością, a więc szczęściem. A nadto te dary naprawdę służą mi do życia, pomagają mi żyć. O tych darach wielkich i małych, naturalnych i nadprzyro­dzonych, dla wszystkich i dla mnie, mówi św. Ignacy wKontemplacji dla otrzymania miłości. Bóg swoimi darami otwiera nas na tę miłość, do miłości pociąga, tą miłością we wszystkich darach nas obdarza.
I tak jest wciąż.


Dwa największe dary od Ojca to Syn Jego i Duch Święty. Ich misją jest obdarzanie nas aż tak, abyśmy „przez Syna w Duchu mieli przystęp do Ojca" (Ef 2, 18). Od wcielenia, kiedy Syn Boży dając się Maryi dał się nam wszystkim, od śmierci na krzyżu, kiedy wydał się za nas wszystkich w ręce Ojca, od zmart­wychwstania, kiedy stał się dla nas wszystkich życiem
i zmartwychwstaniem, od zesłania Ducha i wylania Go na Kościół i świat cały, trwa ustawiczne obdarzanie całej stworzonej w Synu rzeczywistości tymi dwoma naj­większymi Darami (por. Ef 2, 10; Kol 1, 15-17). Trzeba w to uwierzyć, Darom tym
i Ich Dawcy - Ojcu zaufać, Dawcę wraz z tymi Darami umiłować, przez Syna w Duchu odda­wać się Ojcu. Oto, czego św. Ignacy, idąc w ślady św. Pawła, uczył mnie od nowicjatu, od Fundamentu Ćwiczeń odprawianych pierw­szy raz
w nowicjacie. Studia teologiczne i do­świadczenia duchowe tylko to we mnie pogłę­biły i ugruntowały.


To była i jest wielka wizja Dobra, Daru, Miłości ogarniającej mnie ze wszystkich stron. „Bądź, Jezu, ze mną! Po mej prawicy, po mej lewicy. Ogarniaj mnie ze wszystkich stron!" (modlitwa św. Patryka). Z tej wizji rodzi się miłość do Dobra, do Miłości darzącej darami i do darów. To moja miłość jest darem, jest urzeczeniem darami, jest wdzięcznością za dary, jest służeniem tej Miłości przez odda­wanie Jej darów i siebie, który jestem darem. Ta miłość jest szczęściem, jest chwałą Dawcy w Jego darach, chwałą Boga. Św. Ignacy nauczył mnie, że radowanie się Bogiem i Jego darami jest chwaleniem Boga.

 

W Ćwiczeniach duchownych św. Ignacy uczył mnie szczęśliwej wizji bytów jako darów, szczęśliwej i uszczęśliwiającej miłości i służby Temu, który jest najwyższym Bytem, naj­lepszym Darem, Miłością stwarzającą i dającą dary - także i mnie - Miłością wszechogar­niającą wszystkie przez Nią stwarzane i dawa­ne byty-dary, także i mnie, Miłością, która jest nieskończonym i ustawicznie udzielającym się Szczęściem. Wydając się tej Miłości wydaję się temu Szczęściu. To powinno być treścią mojego życia w czasie i wieczności.

Oddaję Mu dar mojej wolności (Cd 234) kierując ją ku Niemu, nie używając jej przeciw Niemu. Źle użycie wolności przeciw woli Da­wcy wolności jest grzechem (por. Cd 50). A grzech według Ignacego jest zawsze prze­ciw Dobroci Boga, który chce mojego dobra i szczęścia; przeciw dobroci stworzeń, bo je wydaję marności mojej złej woli (por. Rz 8, 20), wypaczając ich celowość zamierzoną przez ich Dawcę; przeciw mojej dobroci, bo przez grzech ja staję się niedobry względem Boga
i względem stworzeń, Jego darów, i względem samego siebie, bo darów Bożych używam przeciw mojemu prawdziwemu szczę­ściu (por. Cd 52.)

 

Żeby mnie bronić przed złym używaniem wolności, przed niszczeniem mojego szczęścia i mojej radości, przed działaniem przeciw woli Bożej i chwale Bożej, św. Ignacy uczy mnie takiej postawy duchowej, dzięki której staję się wolny ku dobru, ku miłości, ku służbie Bożej, ku dobremu używaniu darów Bożych, a zwła­szcza mojej wolności. Staję się wolny, bo nieskrępowany przywiązaniem do własnej woli, do tego, co sprzeciwia się mojemu prawdzi­wemu dobru, mojemu prawdziwemu szczęściu; wolny, bo gotów na wszystko, czego Bóg ode mnie zażąda albo co zechce mi dać lub za­brać; wolny, bo tak wydany Bogu i Jego woli i tak będący do dyspozycji Boga, że przyjmę wszystko z Jego ręki.

 

Taka postawa duchowa jest podwaliną mojego szczęścia zanurzonego w woli miłują­cego mnie Boga, który chce mojego szczęścia. Bóg, który mnie kocha, najlepiej wie, co jest dobre dla mego szczęścia. Zaufam Mu wyda­jąc się w Jego ręce, zdając się na Jego wolę... Jeśli jestem tak wolny, to jestem otwarty na wszystko, co pochodzi od Boga. Nie śmiem i nie chcę przeciwstawiać Bogu siebie samego, Bożej woli mojej woli, mojego pojmowania szczęścia szczęściu, którego chce dla mnie mój Bóg.

 

Taka postawa jest równocześnie pokojem, owocem Ducha Świętego. Bez tego pokoju nie ma szczęścia; idzie on w parze
z miłością Bogu posłuszną, z radością płynącą z tej miłości i z tego posłuszeństwa Bożej uszczęśli­wiającej Miłości (por. Ga 5, 22-23).

 

Św. Ignacy uczy mnie oddawać Bogu inne jeszcze dary otrzymywane od Niego. Niech się nie marnują, ale niech wracają do Dawcy. Dary nie oddane to dary zmarnowane, przepadłe, rzucane na cuchnące „śmietnisko piekiel­ne" (D. de Rougemont).

Jaki dar poleca mi św. Ignacy oddać Bogu po darze wolności? Dar pamięci. O jaką pa­mięć chodzi? Jest to pamięć o Bogu jako Dawcy darów i o darach dawanych mi wciąż przez Boga. Taka pamięć jest wdzięczna, radosna i pokorna. Pamiętać
o tym, że jestem wciąż kochany, czego dowodem są wszystkie codzienne dary - nadprzyrodzone i naturalne - to być szczęśliwym. Jeżeli pamięć o darach dawnych, jeżeli wspominanie darów dawnych budzi radosną wdzięczność, to tym bardziej dary teraz dawane i pamięć o obecności Dawcy w darach jest pamięcią uszczęśliwia­jącą (Cd 235; Konst. 288; list do Borgiasza, zob. PW II na końcu). Taka pamięć jest wa­runkiem szczęścia w drodze do błogosławionej wizji Boga
w niebie.

 

Jak bardzo szkodziłem sobie zapomina­niem o Bogu Dawcy darów i o darach - dowo­dach miłości Boga do mnie;
o obecności i działaniu Boga w Jego darach (Cd 236). Ile dobra, ile radości i szczęścia zmarnowałem tym niepamiętaniem, tym zapominaniem. Ile było w tym nieuświadomionej niewdzięczności i takiego postępowania, jak bym nie był kocha­ny
i obdarzany tak hojnie w każdej chwili mojego istnienia, które też jest ustawicznym darem i dlatego powinno być ustawicznym źródłem wdzięcznej radości.

 

Taka wdzięczna pamięć jest „wycho­dzeniem z siebie i przechodzeniem w Boga" z pomocą wszystkich Jego darów. Byty wi­dziane jako dary Boga nie przesłaniają mi Boga-Dawcy, ale wciąż mi o Nim mówią, nawet te najmniejsze jak liść, kwiat,
i te naj­dalsze, ogromne jak słońce, księżyc i gwiazdy na niebie. Taka pamięć jest możliwa w wierze, w skupieniu
i uważności na obecność i działa­nie Boga Stwórcy w Jego stworzeniach, Boga Dawcy w Jego darach. Taka pamięć jest aktem wiary, wdzięczności i radości; taka pamięć jest modlitwą, kontemplacją, szczę­śliwym przeżywaniem bliskości Boga, cho­dzeniem przed Bogiem i z Bogiem wszędzie. Tak Abraham chodził z Bogiem i przed Bo­giem (por. Rdz 17, 1 Wlg).

 

Tego uczył swoich synów św. Ignacy, zwłaszcza tych, którzy byli zapracowani apostolsko lub na studiach i nie mieli dużo wolne­go czasu na modlitwę poza pracą. Chciał, żeby byli „kontemplatywni w działaniu" (według wyrażenia o. Nadala), żeby „chwalili i nosili Boga w ciałach swoich" (1 Kor 6, 20). Takie pamiętanie o Bogu jest najbardziej ignacjańską modlitwą zalecaną w Ćwiczeniach duchownych i w Konstytucjach. „Szukać, znajdować i miłować Boga we wszystkich stworzeniach, a wszystkie stworzenia odnajdywać i miłować w Bogu" (Konst. 288), to jest wielka lekcja Ignacego: lekcja modlitwy i szczęścia. Czło­wiek wolny, żyjący taką pamięcią, taką modli­twą, jest człowiekiem pobożnym i szczęśliwym w każdej sytuacji życia. Za to jestem św. Igna­cemu w całym moim życiu zakonnym wdzię­czny. Otrzymałem od Boga dar rozumu, dar pojmowania prawdy, dar poznawania i rozez­nawania. I ten dar trzeba Bogu oddawać. Jak? Wierząc Bogu, wierząc Jego słowom, które staram się pojmować i wcielać w swoje życie codzienne. Oddaję mój rozum Bogu, kiedy staram się, prosząc Ducha Świętego o światło, rozeznawać Jego wolę w moim życiu, a zwła­szcza w sytuacjach ważnych i trudnych,

gdy trzeba decydować i wybierać. Uczył mnie św. Ignacy dobrych reguł rozeznania nie tylko dobra i zła, nie tylko tego,
co pochodzi od Ducha dobrego lub od ducha złego, ale także tego, co jest lepsze, bardziej Bogu miłe, bardzej dla Jego większej chwały i ku większemu dobru wspólnemu ludzi, w tym także i ku mojemu dobru (por. Rz 12, 1-2; Cd 313-336).

 

Uczył mnie św. Ignacy żyć rozumnie w Kościele Jezusa Chrystusa i rozumnie pod­dawać się działaniu Ducha Świętego, który „rządzi i kieruje Oblubienicą Chrystusa dla zbawienia dusz naszych" (Cd 365). Takie wydane Bogu używanie rozumu nie tylko broni przed błądzeniem, przed rozmijaniem się z prawdą, ale prowadzi do poznawania głęb­szej prawdy, do zanurzania się w natchnieniach i poruszeniach Ducha Bożego, do przyj­mowania darów Bożej mądrości, umiejętności, rady, roztropności, czyniąc mnie otwartym na wszystko, co od Boga pochodzi i do Boga prowadzi, i to zarówno w moim osobistym życiu jak i w życiu bliźnich, którym mogę i chcę pomagać w ich drodze do Boga. Boże mój, dziękuję Ci za dar rozumu i oddaję Ci go w pokorze, prosząc: Oświecaj mnie i prowadź mnie zawsze przez Ducha Twojego. Niech On zawładnie moim rozumem!

 

Otrzymałem od Boga dar woli. Przez wolę rozumie św. Ignacy zdolność chcenia i to chcenia dobrego i skutecznego. Idzie tu za św. Pawłem: „Bóg w nas jest sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą" (Flp 2, 13). Jest to przede wszystkim wola miłowania, wola chcenia Boga miłującego i umiłowanego ponad wszystko. Współpracując z rozumem poznają­cym prawdę, wola chce tej prawdy, wybiera ją jako dobro, oddaje się tej prawdzie. A tą prawdą jest ostatecznie Dobro najwyższe, sam Bóg, który napełnia rozum mądrością, a wolę miłowaniem. Kiedy oddaję Bogu moją wolę i tak jednoczę ją z wolą Bożą, nie chcę już innego dobra, nie przeciwstawiam Bogu i Jego woli żadnego innego dobra ani żadnej innej woli. Tym darem woli, wydając się w ręce Boga, bronię się przed wszelkim bałwochwal­stwem, które jest zdradą Boga. Utwierdzam się w Prawdzie i Miłości. Staję się skupiony i uwa­żny na tę Prawdę i na tę Miłość, a zarazem pocieszony tą Prawdą i tą Miłością. Staję się szczęśliwy. Sam Bóg, najwyższe Dobro, nieza­wodna Prawda i najczystsza Miłość jest moim pocieszeniem i moim szczęściem, szczególnie w chwilach trudnych, kiedy spada na mnie niedola i strapienie. Jest to Bóg wszelkiej pociechy, „Ten, który nas pociesza w każdym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w udręce, pociechą, której doznajemy od Boga" (2 Kor 1,3-4).

 

A zatem wielkimi darami od Boga są: istnienie, wolność, pamięć, rozum i wola. A ponieważ są darami, najlepiej i najszczę-śliwiej ich używamy kierując je ku Bogu, odda­jąc je ich Dawcy. Nasze całe istnienie ma pełny i dobry sens, czyli kierunek, kiedy jest ku Bogu. Nasza wolność jest porywem istnienia ku Bogu. Nasz rozum, kiedy stara się po­znawać wszystko jako Boże w Bogu, sięga to głębi istnienia wszystkich stworzeń Bożych i tak „oddaje im sprawiedliwość" (J. Conrad). Nasza wola chce miłować Boga we wszystkich Jego darach i wszystkie Jego dary, całą rze­czywistość, chce miłować w Bogu
i z Bogiem (por. Konst. 288), i czy może być nieszczę­śliwa? Nasza pamięć, pochwycona przez Boga i Bogu wydana,

pamięta o tym wszystkim i tym wszystkim się raduje; nie tylko wspomina to, co dawne i godne pamiętania, ale przede wszystkim ogarnia to, co teraz jest dawane, poznawane, miłowane i w wolności Bogu oddawane.

 

Wszystko inne, cokolwiek to jest, wielkie i małe, dla ducha i dla ciała, „Ty mi to wszy­stko dałeś, Tobie to, Panie, oddaję. Twoje jest wszystko (i ja cały z tym wszystkim). Rozpo­rządzaj tym w pełni wedle swojej woli". A o co ośmielam się prosić? Na czym mi przede wszystkim zależy? Tu podpowiadają mi św. Paweł i św. Ignacy: „Wszystko wasze niech się dzieje
w miłości" (1 Kor 16, 14). „Daj mi jedy­nie miłość Twą i łaskę - to mi wystarcza" (Cd 234). Niech Duch Święty, Duch miłości Ojca i Syna, rozlewa miłość Bożą w naszych sercach (Rz 5, 5), a łaska Boża, pomoc Boża jako wyraz i owoc Bożej miłości, niech nas wspiera, byśmy zawsze dobrze przyjmowali dary Boże, dobrze nimi Bogu służyli i wiernie, hojnie je Bogu oddawali i tak stawali się szczęśliwi, jako dary powracające do rąk Dawcy.

 

Już nic nie jest darem zatrzymanym samo­lubnie dla siebie, nic nie jest darem zmarno­wanym, zaprzepaszczonym tak, że nie wraca do swego Dawcy; nic nie pogrąża się w osta­tecznym nieszczęściu niekochania, nieudzie­lania się w złej, przeklętej samotności piekła. Wszystko od Boga wychodzi i do Boga wraca, wszystko pogrąża się w Dobru i Szczęściu. Taka wizja, taka miłość i taka służba wystar­czają do szczęścia w czasie - w drodze, i w wieczności - u celu. Dlatego o taką wizję, o taką miłość i o taką służbę proszę Cię, mój Boże! Amen.